Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.3 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
176
Celibat.

święceń nikogo nie zmusza; owszem, nim kogo do nich przypuści, długiej i ścisłej poddaje go próbie i wszelkich, jakie są w mocy człowieka, używa sposobów, aby się o powołaniu i moralnej wartości jego upewnić; kto tedy przyjmuje święcenia i wraz z niemi obowiązek dozgonnej czystości, przyjmuje je z własnej nieprzymuszonej woli swojej i w wieku, w którym człowiek może już i powinien znać temperament swój i usposobienie i siły, po trzech lub czterech i więcej latach nieustannej w ukryciu od świata pracy i próby, dostatecznej człowiekowi dobrej woli na to, aby mógł siebie doświadczyć, czy podoła tej walce i tym obowiązkom, których się podejmuje. A jeśli z dojrzałym namysłem i w obliczu Boga, jak tego żąda Kościół, uczyniwszy wybór, staje przed ołtarzem, aby w zamian za pociechy i uciechy doczesne Boga obrać sobie za cząstkę dziedzictwa swego, tedy zaprawdę nie będzie miał powodu się skarżyć, że się na zamianie oszukał; tedy za przyjemości ogniska domowego, których się wyrzekł, w samychże powinnościach powołania swego niewypowiedzianie wyższe znajdzie dla siebie rozkosze: uczucie codziennego z Panem obcowania, i poważne pociechy płynące z zupełnego poświęcenia siebie dla dobra bliźnich, i same boje i walki wewnętrzne, które w powołaniu swojém toczyć musi, a w których dusza się podnosi i uzacnia, sowitą będą mu zapłatą za ofiarę, którę Bogu uczynił, i dozna na samym sobie prawdy tych słów Zbawiciela: Wszelki któryby opuścił dom, albo bracią, albo siostry, albo ojca, albo matkę, albo żonę, albo syny, albo rolę, dla imienia mego, tyle stokroć weźmie: Centuplum accipiet (Mat. XIX 29). Co się zaś tyczy drugiej części przywiedzionego wyżej zarzutu, t. j. niepokonanego jakoby popędu i potrzeby natury, próżno o tém długo rozprawiać. Kto tego nie czuje, że takie zdanie nosi na sobie piętno najgrubszego materializmu, i na prawdziwie zwierzęcém stoi stanowisku, i ohydnemu a brutalnemu fatalizmowi poddaną czyni moralną wolność człowieka, z takim daremnie byłoby jeszcze się spierać, takiemu niezrozumiałém jest i musi być stanowisko Kościoła: Człowiek cielesny, — animalis homo, — nie pojmuje tego co jest Ducha Bożego... i nie może zrozumieć (I Kor. II 14). Nie rozumie, że jeżeli z tego stanowiska będzie się na rzecz tę zapatrywał, jeżeli za zasadę położy, iż naturalne skłonności człowieka nie powinny być tamowane i ścieśniane, to wtedy i małżeństwo będzie równie jak i bezżeństwo tyranją, bo i ono jest jarzmem na dowolność skłonności naturalnych, a tém samém jest przeciwne naturze. Jeżeli zaś małżeństwo uważać będziemy z wyższego stanowiska, jako moralną i boską instytucję, jako jedyny godziwy i przez Boga uświęcony związek między mężczyzną a kobietą, to wtedy prawo powściągliwości i czystości obowiązywać musi wszystkich tych częściowo, którzy w małżeństwie zostają, a całkowicie i zupełnie tych, którzy w nie jeszcze nie weszli, lub już z niego wyszli przez śmierć współmałżonka. Otóż wiele jest takich osób, którym okoliczności w stan małżeński wstępować nie pozwalają, mianowicie zmuszają ich do bezżeństwa, narzucając im stan i obowiązek, którego sobie sami nie wybrali. Tak zmuszeni do bezżeństwa powinni także ściśle zachować czystość i wstrzemięźliwość. Dodajmy do tego, że obowiązek ten najczęściej spada na nich w tej epoce życia, w której go najtrudniej zachować. Porównajmy ich położenie z kapłanami, dobrowolnie, po namyśle i rozwadze dojrzałej, w miłości i ofierze dla Boga przyjmującymi prawo bezżeństwa, a przekonamy się, że położenie ostatnich lepsze jest niż pierwszych. Wprawdzie jest tu