Strona:PL Nowodworski-Encyklopedia koscielna T.2 133.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
126
Benedykt.

ca, pocieszanego jedynie miłością Jezusa Chrystusa. Lud, który rozumie życie wiary, bo wierzy, budował się widokiem pielgrzyma. Bóg tylko zna liczbę dusz nawróconych, lub w życiu religijném ożywionych samym widokiem tego ubogiego pielgrzyma, który przechodził pomiędzy ludźmi prawie nie widząc ich, zagłębiony w swej modlitwie wiekuistej. W Listopadzie 1770 r. stanął pierwszy raz w Loretto, potém udał się do Assyżu, następnie do Rzymu r. 1776. Zwiedził prawie wszystkie miejsca cudowne we Włoszech i w krajach sąsiednich: św. Jakóba grób w Kompostelli (w Hiszpanji), kościół N. M. P. w Einsiedeln (w Szwacarji), kilka miejsc w Niemczech i Francji, corocznie wracając do Loretto. Dusza jego coraz więcej w tych pielgrzymkach przejmowała się wielkiemi tajemnicami wiary i rozgrzewała miłością ku Bogu, przez rozmyślanie nad łaskami udzielonemi świętym Jego. Podróże takowe odbywał o żebranym chlebie, naśladując ubóstwo Jezusa Chrystusa. Wprawdzie mądrość tego świata może przeciw takiemu sposobowi życia różne czynić zarzuty, a nawet pozorować je chrześcjańskiemi zasadami; to jednak, w oczach prawdziwego wiernego, nic świętości błogosławionego Benedykta nie uwłacza. Pan Jezus mógł innym sposobem zaradzać potrzebom swoim, a przecież wolał żyć z jałmużny i z niej Apostołów swoich utrzymywać (cf. Joan. 12, 6.); a nawet im samym polecił żyć z darów dobrowolnych (Luc. 10, 8). W zamian zaś za jałmużnę doczesną, P. Jezus i Apostołowie dawali dary wieczne. Podobnież i bł. Benedykt L., powołany do wyższej świętości na świecie, aby był żywém wyrażeniem doskonałości chrześcjańskiej, mógł spokojném sumieniem żyć z jałmużny, bo ta nikogo nie ubożyła, jego uwalniała od troski o chleb doczesny, dawała mu możność doskonalenia się, a przez to wypłacania się stokrotnie swym chlebodawcom, już to przez dobry przykład, już przez modlitwę. Dodać jeszcze należy, że bł. Benedykt, choć żebrak, jałmużną swoją dzielił się z drugimi, bo sam, prowadząc bardzo umartwione życie, na utrzymanie ciała swego nader mało potrzebował. Od roku 1777 stale osiadł w Rzymie, prowadził tu ostre życie w najgłębszém ukryciu, nie będąc znanym przez nikogo, przez pierwsze trzy lata wyjąwszy jednego spowiednika. Dzień przepędzał w jednym z kościołów, noc zaś w starych ruinach, wśród głodu i zimna. W czwartym roku, jeden z żebraków ujrzawszy go bardzo chorym i do półowy zapuchłym, ulitował się nad nim i zaprowadził do domu pobożnego obywatela, nazwiskiem Mancini, który 12 żebrakom dawał u siebie mieszkanie. Bł. Benedykt taki sam żywot i tu prowadził, z tą różnicą, że noce, zamiast w starych ruinach i chłodzie, przepędzał w domu Manciniego; modlitwie zaś poświęcał cały dzień i większą część nocy, jak poprzednio; w południe zachodził do bramy jakiego klasztoru, żeby dostać żywność, żebrakom rozdawaną. Ubiór jego i cała powierzchowność przedstawiała najnędzniejszego żebraka: Benedykt był przedstawieniem Jezusa upokorzonego, naigrawanego i oplwanego. Przebył on drogę nadzwyczajnych boleści i wielkich upokorzeń. Naśladowanie Ukrzyżowanego i gorąca ku Niemu miłość wyryły na obliczu błogosławionego niejakie podobieństwo do tego typu Człowieka-Boga, jaki nam przechowała tradycja. Ale świętość żywota swojego starannie ukrywał. W ostatnich trzech latach życia swego, oprócz spowiednika, miał tylko kilka osób znających go w Rzymie i w Loretto. Dopiero z chwilą śmierci (16 Kwietnia 1783 r.) zaczęto od razu cześć mu oddawać. Dzie-