Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 166.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pódźwa spać, mawa czas, jutrzenka już weszła,
A moja też niewiasta nie bliżu spać poszła.
A jeśli ją przebudzę, pewnie mi nałaje,
Długoć, prawi, ten mój mąż u komina baje.




DO CZYTELNIKA AUTOR.

Czytelniku łaskawy, jeśli łacwi będziesz,
Jeśli z temi książkami na pokoju siędziesz,
Jeśli co w niech nie k’myśli tobie napisano,
Albo jeśliżeć się zda abyć przymówiono, —
Nie przymawiam bracie mój, prawdę rad miłuję,
A i na się ja powiem, kiedy więc co czuję.
Jako na cię, tak na się rymem głośno wołam,
O to mówić na sejmie temu nie podołam.
Nie ochylam ci ja tu brata rodzonego,
Albo i najbliższego we krwi stryjecznego.
Ani samemu sobie najmniej nie folguję,
Bo się też jako drugi w takich rzeczach czuję.
Nie żyję ja sąsiedzie też z tabulatury,
I napiję się czasem jako i z was który;
I nie jeden axamit najdziesz w skrzyni u mnie,
Wierę się rad ustroję jako i ty równie.
A jeśli mi tak rzeczesz: Czemuż to szacujesz?
A sameś też zbytecznik, o tem dobrze czujesz.
Ja zasię tak odpowiem: Co u ciebie widzę,
Chcę także mieć, chociajże z tego bardzo szydzę.
Bo to mamy Polacy jakoby z natury,
Zaraz się chwycić tego, co udziała który.
Bo jeślibym inaczej miał poczynać sobie,
Alibym się dziwakiem zdał zarazem tobie.
Sykofantać to, prawi, a cóż nam tu po nim.
To takie rozumienie będzie wnetże o nim.
A jeśli na jaki fest będzie też biesiada,
Niemało gości ma być u mego sąsiada,
Ominąłby mnie pewnie wezwać na te gody,
Gdybym ganiąc, miarkował takowe rozchody.