Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 152.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy już się kłaniają brożki panu swemu,
A cepy już próżnują sąsiadowi memu.
Rzecze ojciec łagodnie do swojego syna:
Słuchajże Tomku, prawi, wielka to nowina,
Zawszem ja za swe gumno świeży grosz w kalecie
Chował, żona i wszyscy o tem dobrze wiecie.
A teraz na mą cnotę, nie mam spełna kopy,
I muszę się rozmówić o czynsz rychło z chłopy.
Tobiemci synu wydał wszystko gumno iście,
Od rękuć idą widzę dobre grosze czyście.
Tegom roku nie kupił tylko sajan szary
Sobie, a jako widzisz ten stępaczek kary.
Iżeś strawił daremnie mięsopustną chwilę,
W maju cię chcę ożenić, na tem się nie zmylę.
A choćże na przednowiu, nic się tego nie bój,
Moja to praca będzie, tylko ty się ustrój.
Jeśli niemasz w szkatule, pójdziem do sąsiada,
A toś jest moja wola i to moja rada.
Tedy go już ożenią w jego wieku młodym,
Przydłużywszy się trochę, i swoim rozchodem.
Jeden także jak ojciec trawić swój wiek będzie,
A drugi zaś inaczej, gdy na swem usiędzie.
Nie widział on jako Mars wojska swe szykuje,
Albo jako Bellona w bitwie swych kosztuje.
Nie widział jako trzeba ciężkiem drzewem władać,
Nie widział jako chyżą ręką głowy składać.
Nie chodził on w pogonią pod Ryffeyskie góry,
Za dzikiemi Tatary, jako żołnierz który.
Roztywszy leży zawsze w domowym pokoju,
Trudnoby ten miał wytrwać kiedy w ciężkim boju.
Gotowości też żadnej do wojny nie mamy,
Zbroje twardej, kopii pewnie nie chowamy.
To prawda, wszędzie najdziesz kilka arkabuzów,
Od których najczęściejszych napatrzysz się guzów.
Wolimy jodłową żerdź na strychu położyć,
I gniazda do niej wiązać, kwoczkom się w nich mnożyć,
Niż potrzebną kopią postawić na górze,
Albo na ławie lśniącą zbroję w swej komorze.
Konia rzadko do jazdy najdziesz w stajni kędy,
Ale brożek skórzany i poszosne wszędy.