Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 142.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zgwałcicielów pokoju, a na którąś stronę
Obrócił się swą szablą, trudną mieć obronę
Miał chytry nieprzyjaciel, każdegoś ugodził,
A życzliwyć Mars długo niwczem nie przeszkodził.
Długoś ty ostrą szablą ścinał spore głowy,
Długoć życzna Bellona dawała obłowy.
Wolałeś pozbyć zdrowia i swej drogiej dusze,
Niż sromotnie ustąpić jak o tobie tuszę.
Przeklęta rohatyno, któraś ugodziła
Pod serce Taszyckiemu, we wnątrzu utkwiła.
Jeszczeby on swą szablą nie jednemu wadził,
Nie jednego kopią ostrą z konia zsadził
Pohańca, lub w zawoju piórnego Turczyna,
Albo też w dzikim polu złego Tatarzyna.
Żyj w wiecznem odpocznieniu albo w ciemnym grobie,
A ja stryjec herbowy nie przepomnę ciebie. —
Nietylkoć gościu ci dwaj tak się sprawowali
Mężnie tam, mężnie wszyscy sobie poczynali.
Trudna rzecz iście na mię, mianować każdego,
Jako mężnie dobyli taboru twardego.
To wiedz pewnie, że każdy z tamtego rycerstwa,
Dowodził mężną ręką znacznego zwycięstwa.
Znak tego: bo łotrostwo mężnie zwyciężono,
Jedni zbici, a drugie w więzach przywiedziono
Z Nalewajkiem do króla, i według godności,
Pozbyli twardej szyje za te swoje złości.
Nie wspominam tu drugich, co z swej dobrej woli
Jeżdżąc w węgierskie kraje, tam, to sam po roli
Pohańców rozpędzając, bijąc ręką mężnie,
Przechodzą przez ich roty swą sprawą potężnie.
Świadoma polska siła i lwie serce prawie,
Podziwuje się nie raz i sam Mars ich sprawie.
Wiedzże gościu zaiste o narodzie naszym,
Na męstwie mu nie schodzi, ani żadnym czasem
Da Bóg nigdy nie zejdzie; byśmy jedno chcieli,
Wszystkobyśmy jak drudzy przystojnie umieli:
Mamy po sobie Marsa, wojenną Bellonę,
A fortuna za nami w którąkolwiek stronę
Obrócimy swe mocy, ona przy nas bieży,
Przy hetmańskim namiecie miasto stróża leży.