Strona:PL Niektóre poezye Andrzeja i Piotra Zbylitowskich 055.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aby panu swojemu i w dalekiej stronie
Nauką swoją służył, nietylko w koronie.
Bodaj się zawżdy tacy synowie rodzili
W Polsce, coby ją swoją dzielnością zdobili.
A godność żeby miała nagrodę i cnota,
Która w więtszej czci być ma niżli co jest złota.
Do Sztokholmu kiedy król z Upsala przyjechał
Spraw państw swych odprawować pilnych nie zaniechał,
I kto miał krzywdę jaką, uciekł się do niego,
On bez wielkiej pociechy nie opuścił tego,
Czem sobie u poddanych miłość zjednał wielką,
Chęć powinną, poddaństwo, i powinność wszelką.
Tymczasem zima poszła za ryfejskie skały,
Lód zginął, białe śniegi od słońca zniszczały,
A wiosna nastąpiła z kwiaty rozlicznemi,
I łąki przyodziała trawami ślicznemi,
I lasy gałęziste liściem ozdobiła,
I ptastwo rozmaite z cieplic wypuściła,
Które w gęstwinach gniazda przykrytych czyniło,
I głosy rozlicznemi każdego cieszyło.
I wiatry leksze wiały, już morze szalone,
I jego nawałności były ukrócone.
Zaczem się też i nędzny żeglarz z tego cieszył,
A w dalekie krainy coprędzej się spieszył,
I mógł już żagle swoje rozpuszczać szerokie,
I maszty u okrętów podnosić wysokie.
Sowka muzyk królewski szedł sobie śpiewając
Wdzięcznym głosem, przez miasto na cytarze grając;
Okrutna Prozerpina słysząc jego granie
Z daleka, i przy strunach tak śliczne śpiewanie,
Zarazem go w swe kraje podziemne porwała,
Ani go ztamtąd na świat potem wrócić chciała.
Orfeus kiedy chodził do złej Persefony,
I do Plutona szukać swojej ślicznej żony,
Na jego smutne granie podziemne płakały
Duchy, i żonę mu wziąć z sobą rozkazały;
Lecz jego wdzięczna cytra i z głosem przyjemnym,
Milsza niż Orfeowa jest bogom podziemnym;
Bo jako go raz sobie tam oni dostali,
Puścić go niechcą, żeby strun jego słuchali.