Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

parafję utraciłem za bezbożne badania — tu zaś tylko zastępuję umarłego proboszcza.
— Tak, ale czemu przed tym obrazem Iljicz krzyżem się żegnał? tam idzie katorżnik, podobny do księdza... Czuję, że jest tu żelazna historja...
— A co, pewno pan chcesz, abym znowu zaczął kołatać w jaką bramę Mitry?
— W żelazną... Hermesa...
— Hermes był też bogiem złodziei, więc może katorżników... Zarazem Brama pracy...
Lecz pracy nie mógłbym tu przedstawić w rodzaju fabrycznej, chyba niewidzialną na tych warsztatach, gdzie są tylko arrasy między ziemią a niebem. Na wielu górach i na wielu dolinach wymierzałem wartosć istnienia, tudzież bezwartościowość morału...
— Mów księże, moja godzina ostatnia wydzwania...
— Niewiadomo, dla kogo godzina ostatnia wydzwania... Waćpan może jeszcze urwiesz się z pod szubienicy, wtedy trzeba żebyś poniósł ten ogieniek, który we mnie tlił...
— Znicz tysiącoleci... Magów chaldejskich...
— Bez wielkich frazesowi zasiądźmy. —
Piotr dorzucił szczap smolnych do kominka, bo zamieć na dworze wygwizdywała wszelkie ciepło z pokoju — gdy ogień gasnąć zaczynał.
I słuchał znowu chciwie — podobnie jak wielbłąd, mający iść w siedmiodniową pustynię, pije na zapas wodę ze źródła.