Strona:PL Miciński - Xiądz Faust (low resolution).djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nowi, wiodącemu życie rozpustne, kazał nawrócić się i powiesić szablę na ołtarzu, szablę wcale zresztą niekaraną staniem w kącie. Taki wybuch ascezy znany — —
— A drugie — zapytał uważnie ksiądz.
— Trudne do przypuszczenia: jakiś upiór, istota zagrodowa, przybrawszy postać żyjącą...
Lecz to jest absurd. Poprostu ksiądz jest poetą, psychikiem, skłonnym do autosugiestji.
Idąc jednej nocy mroczną ulicą Rzymu i stanąwszy pod opuszczonym pałacem, ujrzał gwiazdę, odbitą w jednym z nierozświetlnych okien.
Przekręciwszy w sposób wypadkowy zamek u bramy — wszedł — i w mroku młody kapitan przeżył halucynację wywołaną przez żądzę miłości, wizje Inferna... W ojczyźnie Danta i u stóp świątyni katolickiego fetyszyzmu — o to nie trudno... —
Zaśmiał się ksiądz, puszczając kłęby dymu.
— Życie nie daje objaśnień i ja ich nie dam. Musiało to być silne przeżycie, jeślim uczynił ślub, trwający przez całe lata, liczne jeszcze od owej epoki.
— Niestety, uczuł się ksiądz już związany sutanną później — kiedy przyszła chłodna refleksja?
— Któż waćpanu prawo daje tak do mnie kołatać?! nie zostawiłeś wszakże u mnie swej szabli! — rzekł zimno, odpychającym głosem ksiądz. — Jeśli waćpana nie uważam za łotra, jak wszyscy współcześni ziomkowie, to nie mam jeszcze żadnych danych do przyjmowania za sędzię.
— Przywykłem w więzieniu, że się zna tylko dwie kategorje: wrogów i braci — odrzekł hardo Piotr. — Dziękuję za opowieść. W porę pożegnać będę musiał. —
Ksiądz może pożałował porywczego słowa, ale jak każdy bardzo już rozwinięty umysł — gniewała go