Strona:PL Michał Bałucki-Grześ niepiśmienny 38.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

okien — posiadali taborem na trawie koło stodół i śmieją się do rozpuku i bawią się rozmową, konceptami, kpinkami. Wszędzie gwarno, wesoło, hałaśliwie — ot zwyczajnie jak na weselu i to na weselu nie lada jakiem.
Są tam i rodzice Grzesia. Piją, jedzą, bo stary wójt pamięta o tem, iżby im na niczem nie brakowało; ale markotni, że to Marcin nie Grześ bierze Marynkę. Czują w duszy urazę do syna, że zawiódł ich nadzieje i dał sobie zabrać taką bogatą dziewczynę, jak Marynka.
— Pożałuje on tego — mówił Wojciech — ale po niewczasie.
Wtem pomiędzy tym tłumem ktoś, jak cień przesunął się nagle i wpadł szybko do izby, gdzie tańczono. Za chwilę w izbie dał się słyszeć krzyk — muzyka grać przestała naraz — a ciekawi zaczęli się tłoczyć w tę stronę, aby się dowiedzieć, co się stało. Jakiś głos donośny słychać było.
— To tak? Toś ty taka? — Toś mnie przyrzekała a za innego poszłaś?
Głos brzmiał donośnie wśród ciszy, jaka zapanowała między słuchaczami.
— Kto to taki? — pytano się między sobą.
— Jakiś wojak.
— To Grześ.
— Być nie może. Grześ w wojsku.
— Chyba wrócił.