Strona:PL Michał Bałucki-Grześ niepiśmienny 06.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie jak ojciec z synem, ale jak dwaj kamraci, trzymając się za szyję i przyśpiewując, a matka patrząc na to, aż się ze śmiechu brała pod boki.
— He, he, — mówiła — to ci chłop będzie kiedyś z tego Grzesia, ojca zakasuje.
— A dalibóg zakasuje — powtarzał ucieszony Wojciech — powiadam ci matko co to za szelma chłopak... do wszystkiego powiadam ci.
Rzeczywiście był do wszystkiego, tylko nie do książki, nie do pisania. Kiedy poszedł do pierwszej spowiedzi, to jegomość aż się za głowę wziął, że Grześ taki duży urósł i ani czytać, ani pisać nie umie. Wnet ojca zawołał do siebie na plebanją i zaczął mu kłaść w uszy:
— Cóż wy to sobie myślicie, Wojciechu? — powiada — chłopaczysko wyrosło jak dryblas i liter nawet nie zna? Bójcie się Boga, czy wam to nie wstyd? Żeby to syn jakiego biednego komornika, to jeszcze byłaby wymowa, że nie miał za co go uczyć, ale wy przecie gospodarz zamożny i żeby tak zaniedbać dziecko. A toż on sam potem będzie miał żal za to — i bardzo słusznie.
— E ocoby to miał mieć żal, proszę jegomości — odparł Wojciech rezolutnie, — ja czytać i pisać nie umiem, a uchowałem się i jestem gospodarz, jak się patrzy.
— Ale teraz inne czasy, mój Wojciechu. Dawniej włościan uważano za małoletnich, myślał za was pan i ksiądz, — a teraz wy sami musicie