Strona:PL Michał Bałucki-Album kandydatek do stanu małżeńskiego 097.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kowe usposobienie mamy, która wyrwała się z żądaniem zapisu na przypadek śmierci. Mówić narzeczonemu w wiliję ślubu o śmierci, szczególniéj narzeczonemu w sześćdziesiątym piątym roku życia, to zakrawało coś na mane, tekel, fares. Hofrat się zląkł, zwąchał zasadzkę i cofnął się. To téż mama Belci musiała użyć całego sprytu i ostrożności, by zrażony już raz konkurent nie dojrzał sieci zastawionych. Podczas kolacyi Belcia spełniając obowiązki wicegospodyni, parę razy tylko mimochodem zagadała coś do hofrata, raz nałożyła mu własnoręcznie sałatki na talerz i znikła. Napróżno łysina pana hofrata obracała się za nią jak słonecznik. Belcia stósownie do instrukcyi mamy nie zbliżyła się więcéj podczas kolacyi, a po kolacyi pod pozorem migreny oddaliła się wcześniéj do swego pokoju. Taki manewr skutkował. Trzeciego dnia był już hofrat z wizytą, a w parę tygodni potém w tym samym salonie koło fortepianu miała miejsce następująca rozmowa:
'On. Więc nie możesz się pani zdecydować na stanowcze słowo?
'Ona (trąc czoło z boleścią i głębokiém westchnieniem). To niepodobna.
'On. Dlaczego? — mów pani śmiało.
'Ona. Jest coś, co stanowi wieczną zaporę między nami.
'On. Mój wiek, — domyśliłem się tego, — rzekł cierpko.
'Ona (przerywając mu z godnością). O panie, nigdy nie oddałabym serca mego młodzikowi bez zasad i wyrobionego charakteru. Marzeniem mojém było zawsze znaleźć w mężu opiekuna i ojca.
'On. Więc cóż stoi na przeszkodzie?
'Ona. Pański majątek. Gdybyś pan był ubogi, nie wahałabym się ani na chwilę oddać mu moją rękę; ale