Strona:PL Michał Bałucki-Album kandydatek do stanu małżeńskiego 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

droższa“ czy téż od „pani“. Może w końcu byłbym zdecydował się coś powiedzieć, a przynajmniéj westchnąć bo i na to się przygotowałem, gdy Hermenegilda ni ztąd ni zowąd zapytała: pan z któréj klasy? Pytanie takie niepraktykowane w żadnym dotąd romansie, do reszty mnie zdekoncentrowało. Nie domyśliłem się wtedy, że pannie Hermenegildzie wiadomość o moich awansach szkolnych była koniecznie potrzebna do przybliżonego obrachowania dnia ślubu, i uważałem pytanie jako złośliwą przymówkę do mego wieku. Poczerwieniałem cały — zawstydzony i począłem w oburzeniu deklinować wyraz, „pani“ przez wszystkie przypadki — mówiąc: o pani!... panią... to jest pani — — gdy wtém szybkie kroki dały się słyszeć na schodach.
— Mama — szepnęła wystraszona Hermenegilda i szust! — przepadła w ciemnéj sieni na prawo. Ja niewiele myśląc dałem drapaka na lewo na podwórko i szukając dla siebie jakiego bezpiecznego schronienia, wlazłem w pierwszą lepszą komórkę, która mi się nadarzyła. Jak się późniéj przekonałem, był to chlewek. Nie było to wprawdzie bardzo poetyczne schronienie dla bohatera romansu, ale bezpieczne i wolałem zdecydować się na towarzystwo nierogacizny, niż narażać się na spotkanie z mamą, która była wcielonym ideałem herodów w spódnicy.
Po jakimś czasie pojawiła się Hermenegilda i poczęła cichym szeptem nawoływać mnie: Alfredzie, gdzie jesteś? Pomimo takiego czułego zaklęcia, nie mogłem się zdecydować zameldować się jej z miejsca mego schronienia. Dla marnotrawnego syna biblijnego było to jeszcze wcale znośne miejsce, ale dla amanta wyjście do ukochanéj z chlewu — było niepodobieństwem. To sprzeciwiało się najpierwszym pojęciom o miłości. Nakazałem więc sercu