Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie V Z mojej księgi 219.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tego, co latał w zmierzch letni i cichy
Do Perepiaty i Perepiatychy.
I w skrzydła smętny bił nad mogiłami,
Gdzie zorza sina...

A ja — cóż powiem? I jakiemi słowy
Kwiat ci śmiertelny porzucę u głowy,
Kiedym jest sama harfą, co ma tony
Zmieszane z płaczem, i skarg pełne dźwięki,
I nie znam żadnej tak cichej piosenki,
Przez którą mógłbyś błogo być uśpiony
W ten sen grobowy...

Nie porzuciłeś, bracie, dla mogiły,
Domu wesela, ani domu siły,
Ale odszedłeś z cichą, białą twarzą
Od chaty, której węgły są ruszone,
I kędy sprzeczne wichry gospodarzą
I sprzeczne siły...

A gdyśmy w chacie tej siedzieli smutni,
Tyś takie struny nawiązał na lutni,
Co wieczną wzruszeń moc nad sercem mają...
Przez pół westchnienia, a przez pół uśmiechy,
Niby to żale, i niby pociechy,
Co w szumach brzozy tej płaczącej grają,
Tej srebrnej lutni...