Strona:PL Marya Konopnicka-Poezye w nowym układzie VI Przekłady 234.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mnie czeka podróż, zkąd nikt nie przybywa...
Żegnaj raz jeszcze, słowy ostatniemi!...»
I otulona w swe lekkie zasłony
Chce z wzniesionemi rzucić się ramiony.

«Stój! — zabrzmiał okrzyk — Stój, o ulubiona!...
Chcesz-że wraz z sobą zabrać moje życie?...
Giulnaro moja! Kochanko stracona!
Teraz na wieki złączym się w błękicie!...»
I nim kompania jaśnie oświecona
Zdołała fakt ten pojąć należycie,
Już młody książe biegł do wieży szczytu,
Pełen uniesień, tęsknoty, zachwytu!

A gdy miłością swoją upojony,
Wpadł jako wicher na najwyższe blanki,
Podniósł zemdloną i tulił ramiony,
Usta i czoło całując kochanki.
W powietrzu gasnął krąg słońca czerwony,
Wzruszone tłumy cisną się przez szranki...
W ciszy zabrzmiały uroczyste słowa:
«Ludu mój! oto jest twoja królowa!»

Tu wyznać muszę, że to zakończenie
Wygląda, jakby z ostatnią odsłoną
Na scenie błysły bengalskie płomienie
I pyszny finał zabrzmiał unisono.