Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye w nowym układzie II Hellenica 061.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Potarł krzemieniem o mózg i rozniecił
Ogromny system, co grzał, a nie świecił.
— Ogień nas rodzi — rzekł. — I wnet przez zęby
Buchać mu zaczął dym gęstemi kłęby,
I tak zaciemnił całe te systema,
Że w niem ni jednej jasnej prawdy niema,
Chociaż praw ciemnych naliczysz na kopy.
Mówi, ja słucham — gorąco mi w stopy,
Powietrze duszne, zaczyna być parno...
Mądrość mi w głowę wchodzi żagwią czarną,
Żużle się sypią zamiast słów; logika
Pięty mi piecze i w uszach mi syka,
A jako głownia ożogiem popchnięta,
Trzeszczy, iskrami sypiąc argumenta.
Dowodzi, dowiódł — gdy wtem cała praca
Pod niebo leci i pęka jak raca,
A filozofia spalona na poły
Sypie na Grecyą siarczyste popioły...
Dmucham, chcę stąpić, gdy nagle — niech zginę!
Przez dym spostrzegam Kleona i Frynę...
Szła wznosząc oczy płonące jak drzazgi,
A ja, com pojąć nie mógł Heraklita,
Wnet zrozumiałem skąd idą Pelazgi,
Jony, Achaje, świat cały... I kwita.

CHRYZYP.
Niech żyje Fryne!