Ta strona została uwierzytelniona.
Wybiegiem świtem z chaty rad,
W przeczuciu życia błogiem,
Aż tu na śniegu świeży ślad
Przed samym leżał progiem.
Spojrzałem, ślad wyraźny tkwi
W srebrzystym śnieżnym pyle,
Jakby ktoś biegł, i u tych drzwi
Zatrzymał się na chwilę...
Czyj był, i jakich rączych nóg? —
Nie psułem sobie głowy...
Śpieszno mi było przejść przez próg,
I użyć tej ponowy.
Ślad poszedł zrazu w rączy skok,
Ja za nim, bez pamięci,
Zwrócony mając pilnie wzrok,
Jak zwija się i kręci.