Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 350.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem z wozu, który stał tam pod namiotem,
Wyszedł wódz bandy — i do tej marzącej
Przemawia, prosząc — potem grożąc, potem
Lżąc ją, lecz ona znak daje przeczący;
Wtedy mu w pięści nóż błysnął przelotem...
„Krwią mi zapłacisz!” — poszepnął. — Gorący
Płomień z jej źrenic trysnął... „Niech się stanie!
Tańczę ostatni raz w mem życiu, panie!”

I wnet, jak róża wichrem uniesiona,
Wzleciała w tańcu, porwana swym szałem;
A jej przejrzysta, jaskrawa zasłona
Lekko powiała nad drobnem tem ciałem.
Ciżba w milczeniu pogląda zdumiona,
Na tę, co tańczyć śmie przed gronem całem
Książąt — i gniewne rozchodzą się szmery,
O tem zuchwalstwie śniadej bajadery.

Wkrótce umilkło... i tylko „ach” zcicha!
Leci z ust do ust między patrzącemi;
Widziano różne tańce, lecz — do licha!
To dziewczę, zda się, nie tyka już ziemi!
Lekka, jak powiew ten, którym oddycha,
Niby pstry płomyk wzlatuje; bosemi
Stopkami ledwo czasem muśnie oto
Piasek, jak gdyby drażniąc go pieszczotą!