Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 255.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— „Cóżem dokonał? Parę much zabitych,
A parę mdleje żarem słońca spitych...
I król to zmoże! Cyd coś więcej musi.
Tchórz, kto wpół dzieła odbieżeć się kusi...
Ja — w dno wypróżniam i kołczan i czary”. —
I znów bój zawrzał... Już z krwi idą pary,
A głowy lecą precz z przeklętych trupów,
Psy wyją, kraczą sępy żądne łupów,
Z czarnej posoki niewiernych się kurzy...
Cyd pędzi — równy niewstrzymanej burzy.
Miecz jego furczy, jak piorunna strzała,
A tam, gdzie wierna Babiesa zarżała,
Klin się otwiera w ciżbie, śmierć tam kroczy.
Już słońce w łunach zachodu się toczy
Ognistą kulą; po drzewach już ptacy
Ucichli... A tu w strasznej swojej pracy
Nad psem ostatnim z Maurów Ruj Diaz stanął,
A gdy go dobił — pot mu z czoła kanął...
Więc go żelazną otarł rękawicą,
Miecz w pochwę wraził, i spokojne lico
Zwróciwszy, głosem chrypliwego gromu
Rzekł:
— Tedym gotów! Możem iść do domu.