Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 094.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wiem, odleciały te ptaki daleko,
Co nam na skrzydłach niosły chwały zorze,
I z rzek już naszych te wody nie cieką,

Które szły w morze...
I syn się karmi kłosami gorzkiemi
Z ojców swych ziemi.

Sam Bóg zagasił nad nami pochodnię
I na mogiły strząsnął jej popioły;
Idziem — jak idą bezdomne przechodnie,
Z zwiędłemi czoły...
A stopy naszej zasypuje ślady
Wicher zagłady...

Wiem! niech mi smętne echo nie powtarza
Tego, co wstydem pali i co boli.
Bom ja też rodem z wielkiego cmentarza,
I z krwawej roli...
I ja też lecę, jak ptak obłąkany,
I wichrem gnany.

Przecież o zmierzchy skrzydłami bijąca
I piekieł naszych ogarniona sferą —
Oczyma szukam dnia blasków i słońca,
Contra spem spero...
I w głębi mogił czuję życia dreszcze,
I ufam jeszcze...