Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 078.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niechaj obaczy Bóg, gdy szarfy tęczy
Zawieszać będzie w chmurach, — niech obaczy,
Że w tem powietrzu uciszonem jęczy
Jakiś głos smętny, żałosny, tułaczy...
I niech pomyśli — nim ziemi zaręczy
Spokój, i łukiem go swoim naznaczy,
Niech pomyśli — czy można zwać ciszą
Czasy, w których się takie skargi słyszą.

A ja wam mówię, że Bóg też ma noce
Bezsenne, w których na gwiazdach oparty,
Swe piorunowe gubi kędyś moce,
I patrzy cichy na świat ten rozdarty —
I wie gdzie wróbel bez gniazda świergoce,
I jakie księżyc odprawia tu warty
Nad mogiłami w rosach — duch pokutny —
I patrzy na to wszystko — i jest smutny.

A ja wam mówię, że Bogu też szkoda
Róży, gdy z liści osypie się cicha,
I drży, i w błękit już nigdy nie poda,
Wydmuchniętego z zórz jasnych kielicha...
Że mu żal struny pękniętej rapsoda,
Gdy łez i pieśni zdrój na niej wysycha,
I zadumany jest nad ziemską bryłą,
Że się tak trupio toczy z tem — co było.