Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 238.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zeszlij nam raczej mglistego anioła,
Co dmucha w kłosy puste, jak we fletnie,
l w ziemię kładzie dziatki małoletnie
I — „chleba" — skrzypem komór pustych wola,
I we łzach macza każdą łyżkę strawy,
I nie jest z jasnych aniołów, lecz — krwawy;
Zeszlij nam raczej pełnego skier ducha,
Co z trzaskiem w cichem powietrzu wybucha.
Jak pękająca meteorów raca,
A potem cały dziwnie się wyzłaca,
I z włosów strząsa gorące popioły,
I jak ptak siada płonący na drzewa,
I w czarne pióra dymu się odziewa
I leci, jako strącone anioły,
W gruzów — i ruin — i rozwalisk prochy,
Dziwnemi jęki zawodząc i szlochy;
Zeszlij nam raczej wszystkie Twoje klęski,
Niechaj tu chodzim, jak hufiec męczeński,
Bladzi od płaczu — i od smutków mgliści:
Lecz odejm od nas — ducha nienawiści!