Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya druga 103.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kwiaty te, ledwo wyniknęły z ziemi,
Znalazły światła i ciepła dostatek
I napój rosy ożywczy, perłowy,
I w górę jasne podnosiły głowy
Wśród blasków słońca wschodzących nad niemi;
A tak ich strzegły ogrody i lasy,
Że pory swojej i barw cudnych krasy
Zwinięty w pączku doszedł każdy kwiatek. —


∗             ∗

Ale dzieweczkę tę, co stoi biała,
Nędza zrodziła i nędza chowała,
Ulica była jej szorstką mistrzynią. —
Życie bezwstydne jest wobec nędzarzy!
Bez łun rumieńca, bez osłon na twarzy,
W swem obnażeniu i w ranach swych stoi,
U pierwszych wrażeń przejrzystych podwoi,
Tak bezpośrednio, jaskrawie i blisko,
Że dziecko, co się rozstało z kołyską,
Wie już, co starcy znieprawieni czynią,
I po imieniu zwać złe się nie boi,
I świat dla niego nie jest już świątynią,
Ni serce ludzkie najczystszym z ołtarzy. —


∗             ∗

Myślicielowi, co w ranek majowy
Szedł tam milczący, samotny i surowy,