Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 187.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na ludzką nędzę i ludzką niedolę, —
Że Chrystus biały, co stał tam wpobliżu,
Zdawał się cierpieć i drżeć na swym krzyżu.



∗             ∗


Przy winowajcy nie było nikogo...
I któżby bronił dziecięcia nędzarzy?
Chyba te wielkie dwie łzy, co po twarzy
Leciały jakąś pełną iskier drogą;
Chyba dzieciństwo, nędz pełne, sieroty,
I chyba tylko promyczek ten złoty,
Co mu przez okno upadał na głowę,
Jakby Bóg gładził włosy jego płowe.



∗             ∗


Wszedł sędzia, spojrzał i rzekł: „gdzie rodzice?”
„Nieznani” — odrzekł pan pisarz z powagą.
Chłopiec wzniósł zgasłe, błękitne źrenice,
I ściągnął świtkę na pierś swoję nagą,
Jak gdyby nagle, od jednego słowa,
Zjęło go zimno i pustka grobowa...
Sędzia zadumał się, pochylił czoła
I spytał znowu; „czy w wiosce jest szkoła?”
— „Nie”. — Pisarz zwykle chmurny był w urzędzie,
Przytem — pytanie było jakoś dziwne...
Wahał się chwilę, czy właściwem będzie
Odpowiedź chłopca pisać w protokóle;