Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 093.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieubłaganą, tyrańską, straszliwą?
Czemu się serca rwą w piersiach, trzepocą
I chcąc ulecieć w błękity, spadają,
Jak ptak zraniony z skrzydły złamanemi?
Jaki duch ciemny z tych zdrojów wyschniętych,
Z gwiazd spadłych, z pąków stoczonych w rozkwicie,
Z mętnych porywów, z nędz jaskrawych ziemi,
Z chwil upojenia rozkosznych, przeklętych,
Z płomieni, które wypalają życie,
Zbiera w wieczności gorejące żniwo?...



∗             ∗


Nagle w namiocie zjawił się duch drugi,
A z nim ocknęły się poranne świty,
I zaszumiały pieśnią srebrne strugi,
I z cieniów blade wyjrzały błękity;
Senne marzenia powiały nad głową
Ziemi swą szatą mglistą i tęczową;
Ognie przygasły, zastygły wulkany,
Z cichym szelestem opadało morze,
Jeleń u źródeł gasił swe pragnienie;
Dziecię gdzieś przez sen wyszeptało: „Boże!”
Ptaszki zbudziły drzewa swym szczebiotem;
Od chłodu rosy drżała róża polna;
Przejrzysta zorza purpurą i złotem
Wschód malowała na przybycie słońca...
I ucisk serca długo wstrzymywany,