Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 070.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na czole, twarzy, krwi zakrzepłej strugi,
Ponure piętna trupiego uścisku,
I tak się wlokąc po tem bojowisku,
Nad śmierć groźniejszy, zabijał raz drugi.
Chwilami słabnął, przestawał roboty
I za pierś chwytał, i chwiał się, i mienił;
Czoło śmiertelne rosiły mu poty,
Kaftan krwią z rany przesiąkł i czerwienił
Pas, co mu pasze biodra wełną białą,
I zda się życie z niego ulatało
Lecz wnet się krzepił; mdlejące żrenice
Rozpalał ogniem, jako dwa księżyce,
I jak wąż pełznąc między ciał tych kupy,
Dobijał rannych.



∗             ∗


                        Już tylko dwa trupy
Nas rozdzielały. Jakby urzeczony,
Nie mogłem oczu oderwać od strony,
Gdzie się przyczołgał ten Nizam straszliwy...
I tracąc oddech, czułem nawpół żywy,
Jak kindżał jego pierś mi nawskróś wierci
I serca sięga... wszystkie męki śmierci
Oczekiwanej, nieuchronnej, bliskiej,
Tak mnie chwyciły w żelazne uściski,
Żem głośno jęknął: Boże!
                                     Nizam dziki