Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 044.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mglista flotylla mknie, jak gdyby rosła,
W oczach tężeje i nabiera ciała.
Już na pokładzie dojrzeć może oko
Młodzieńczą postać smukłą i wysoką —
To Scipjon!




V.


                Cóżto? — opodal jak kwiatek,
Rzucony w wodę w zadumy godzinie,
Lub jak perłowa koncha, lekko płynie
Jakiś nieznany, drobny, nikły statek...
Numid zsiwiały na żarach pustyni,
Numid na wietrze gorącym spalony,
Drogę mu krętą poprzez fale czyni,
Pluskając lekko wiosłem w obie strony,
Jakby igraszki przypomniał chłopięce.
W łodzi, niedbale zwiesiwszy na ręce
Główkę ciężącą bogactwem warkoczy,
I w morzu czarne utopiwszy oczy,
Klęczy wpatrzona w głąb' toni żeglarka.
Nie wiem, czy na dnie liczy piasku ziarka,
Czy drobnych rybek śledzi korowody,
Czy jak w lusterko patrzy w szklane wody:
Lecz gdzie spojrzenie jej w fale zapadło,
Morze odbiło gwiazdy, jak zwierciadło.