Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 037.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Klaudia.


I.


Wczesnym się rankiem Roma ze snu zrywa...
Od Awentynu leci wieść straszliwa
I wiecznem miastem zgroza wstrząsa blada...
— Wielcy bogowie! deszcz kamienny pada!
Strzaskanych głazów zgrzyt w powietrzu słychać,
Lecą — i zemstą zdają się oddychać...
Wschód zakrwawiony zza Tybru wyziera,
Niby płomienna zniszczenia bandera;
Ciężkie chmurzyska nad miastem się wloką.
A jakby Jowisz kamienną opoką
Tron swój wieczysty druzgotał na szczęty,
Takie się walą granitu odłamy
Na place miejskie, na forum, u bramy,
Tocząc się z mostu w Tybrowe odmęty,
I barykady dziwne w oka mgnieniu
Wznosząc w ulicach, kamień po kamieniu. —
— Barroniusz pójdzie kiedyś do okopów,
Nazwać te głazy „budową Cyklopów”.