Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 024.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kamiennym snem zasnęły Tatry; a nad głową,
Zoraną w dziwne brózdy strzałą piorunową,
Na skrzydłach górskich orłów ciche sny się ważą
I stare pieśni nucą, stare dzieje gwarzą.



∗             ∗


— Słuchaj! to szumi morze spienione i sine...
Przechyl się, jeśliś mężny, i spojrzyj w głębinę.
Czy widzisz? Tam, w muszelek drobniutkich koronie,
Najwyższy czub tatrzański w mętnych nurtach tonie.
Wokół skalne przyczoła obsiadły drużyną,
I patrzą w błękit nieba poprzez falę siną;
A zamkniętych w więzieniu twardem, kryształowem,
Rzeki chyba pozdrowią powitania słowem,
I przyniosą im wieści z dalekiego kraju,
I słodkiej wody dadzą, niby korowaju...
Smutno Tatrom wiek płynie! Ciężka jeńców dola!
Choćby ci się wdzięczyły pereł ząbki białe,
Choćby ci koral róże dawał skamieniałe,
Ty zawsze tęsknisz, wzdychasz i szepczesz: „niewola!”
Och! bracie!
— Stój! czy słyszysz huk burzy złowrogi?
Huragany, jak tury, wzięły się za rogi;
Fale wrą niby lawy arterye płomienne...
Zatrzęsły się przepaści; leci grom po gromie:
Ruszyły się z swych posad zręby wód widomie;
Powięź ziemi zapada w otchłanie bezdenne;