Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 055.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I aż chwytam się za głowę,
I aż w piersiach coś się dzieje...

Pod okiścią stoją bory,
Drobny śnieżek puchem prószy,
Jamnik wietrzy lisiej nory,
Huk siekiery słychać w głuszy...

Aż tu patrzę — wiosna wstaje,
Młody liść się winie drzewem,
Brzmią dąbrowy, brzęczą gaje
Rozhukliwym ptasim śpiewem...

Ja się budzę cały w męce,
Pot na czole stoi rosny —
I wyciągam obie ręce
Do tej zimy — do tej wiosny...


VII.

Czasem oto zmierzchem klęknę,
Przeżegnam się do pacierzy,
A gdy w cichość głos uderzy,
To aż w sobie się przelęknę.

I już dusza taje rosą,
Jak gdy słonko szron zagrzeje —
Już się echem pieśnie niosą,
Co je lud pod krzyżem pieje...

Za daleką gdzieś drużyną
Jąkam: Święty! Święty Boże!
A u stóp mi falą siną
Huczy wielkie, gniewne morze...


VIII.

Oj, ty ptaszę wichrem gnane,
Ty jaskółko czarna, hoża,