We florenckiem gdzieś inchiostro[1]
Fresk maluje stary Giotto...
Mur klasztorny się ukwieca
Archanielskich skrzydeł tęczą;
Poseł, lilja i niebiosa
Przed zlęknioną Panną klęczą.
Ze zydelka, z popod ściany
Wstaje w łunach Panna biała
I na piersi tuli szatkę,
Co wieczności tchem powiała.
Tak w jutrzennem zatrwożeniu
Nie wie, czy ma iść, czy zostać...
A z szarości murów świeci
Przepromienna, cicha postać.
I usypiam przy tej wizji,
I śnią mi się nizkie chaty,
A przed każdą lilje kłoni
Zwiastowania Duch skrzydlaty.
Lilje kwiecą się u progów,
Nad chatami wschodzi zorza,
Czarna ziemia w rosach szepce:
»Służebnica otom boża...«
Nagle — pęka róża[2] słońca,
Po nizinach światłem miota...
Na świątyni ludów widzę
Jakiś fresk ogromny Giotta.