Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 4 154.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przytaił się mdłym pyłem
I zaparł: »Nie!... Nie byłem!« —

Zbawionych garstka krucha
Ze strachu roni ducha.
Drżą w jednej błyskawicy,
Z lewicy i z prawicy,
I święci i grzesznicy...

Spękane grobów przęsła,
Już ziemia się zaklęsła,
Już wody biorą ląd...
Już prochów nie nastarczy,
A jeszcze trąba warczy:
— Na sąd! Na sąd! Na sąd! —

Okropna modra fala
Ciał kłębem się przewala...
Sinego pełna trupa,
Łódź śmierci po niej chlupa...
Wśród jęków zawieruchy
Topią się nędzne duchy,
Podnoszą ręce, szyje,
Woźnik ich wiosłem bije,
Śmierć kosą ich odgania:
— Precz!... Niema już skonania,
Ni grobu zmiłowania! —

Czepiają się z rozpaczą,
Klną, modlą się i płaczą,
Aż w gromach Go obaczą
I sądny światów tron...
Ogniem się w oczach mieni
W potępień wszechczerwieni,
Padają wznak rażeni.
— To On! To Sędzia!... On!...