Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 4 108.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak powietrznie a skrzydlato
Nad polami szła cichemi.

Od wschodowej wyszła strony,
Gdzie na zorzach śpi Fiesole,
A przez wzgórza i przez pole
Srebrny dzwonek drżał ruszony...

Nikt nie widział, nikt nie słyszał,
Sam on tylko patrzał na Nią,
Na tę białą swoją panią,
I już odtąd ku niej dyszał.

Dziś na męskiej sławy szczycie,
W łzach, w uśmiechach wspomnień sielskich.
W barwy zwiane z piór anielskich
Odział wizję na błękicie.

I zadumał się z tęsknotą
O sierocej swojej wiośnie...
A w ulicy gwar już rośnie
Pod kopułą słońca złotą.

Miasto, jakby hasło wzięło,
Taki dreszcz je wskróś przeleci,
Szepce jeden, drugi, trzeci:
— »Cimabue kończy dzieło!«

We drzwi izby, w okna, w progi
Strojnych mieszczan tłum się ciśnie.
Może im choć rąbek błyśnie...
Choć z pod stopek nów dwurogi...

Mżą się w słońcu szaty skrawe,
Płoną oczy, serca biją,
Z wyciągniętą dziewki szyją
Tchem gorącym szepcą: — Ave...