Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 3 103.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ile hańbiących jarzem — tyle mocy,
Iżby je złamać, jak łańcuch przegniły.

Ile nadziei — tyle i rozpaczy,
Ile pociechy — tyle smętnych godzin,
I tyle śmierci, ile jest narodzin,
I tylu synów — ilu jest tułaczy!



XXIV. ZAPŁONĘŁA...


Zapłonęła, zagorzała
Jutrzenka na niebie;
Wschodzi słonko, wschodzi złote,
Ale nie dla ciebie...

W pole, w pole, po padole
Buja sokół siwy...
Kiedyż tobie wzejdzie zorza,
Kraju nieszczęśliwy!

Wschodzi słonko, złote słonko,
Kalinowa zorza,
A nad tobą nocka czarna
Od morza — do morza!



XXV. POLEWAŁY BUJNE DESZCZE...


Polewały bujne deszcze,
Polewały rosy;
Nie wyrosły na mogile
Ni kwiaty, ni kłosy.

Ale wyrósł na mogile
Czarny krzyż dębowy,
Siadał na nim orzeł siwy,
Orzeł nadstepowy...