Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 200.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Serca, przez które płynie gorącej krwi fala,
Serca, co pęknąć zdolne — potrzeba ci właśnie!
Jeśli takiego nie masz, z schylonem obliczem
Idź a szukaj w bezcześci gnuśnego ukrycia
I miejsca, gdzieby wolno nazywać się — niczem,
Oddychać bez powietrza i istnieć — bez życia!

VIII.

O, wiem, my słońca nie zdejmiemy z nieba,
By rozwiać cienie po przepaściach nocy,
Nie rozmnożymy, jako Chrystus, chleba...
O, wiem, nie wszystko jest tu w ludzkiej mocy,
A najmniej — w naszej...
...Jedno przecie
Każdy z nas zrobić powinien — więc może.
Może za rękę wziąć chłopskie to dziecię,
Co stoi przed nim w służalczej pokorze,
I poprowadzić je na ciche pola,
Gdy ranek bije smugami złotemi,
I ciepłem słowem przemówić o ziemi,
Którą uprawiać przypadła mu dola,
O jutrze, które wyorać nam trzeba,
Łzami i potem skrapiając te łany,
Gdzie każdy kłosek na przyszły kęs chleba
W wspólnej nadziei ma być zasiewany,
Bo tylko takiej przyszłości nasiona
Wzejdą i chwast ich złośliwy nie zaćmi,
A potem w syna swojego ramiona
Popchnąć to dziecię i rzec: Wyście braćmi!

IX.

Kiedy wspominasz, to dusza twa woła
Rzeczy, co poszła, by rozwiać się cicha,
Do umarłego podobna anioła,
A fala czasu, co cień jej odpycha