,Ty w skwarnej puszczy, co ogniów swych żarem
Starych braminów przepalała kości,
Szukałaś życia pod mrocznym sztandarem Bezwzględnej, martwej nicości.
Ty mędrców greckich budziłaś o świcie
Wieków zadaniem tem nierozstrzygnionem,
A senne sfinksy okiem swem zamglonem Pytały: co to jest życie?
Lecz twe zdobycze są, jak orły wiosną:
Póki im wzloty potężne nie wzrosną,
Próżno probują skrzydłami słabemi Zerwać się wyżej od ziemi.
Aż wreszcie tron swój podniosłaś w błękicie,
Zrzuciwszy z siebie materyi znamiona
I ledwo słysząc, jak z piersi miljona Bił głos od ziemi: co życie?
Więc gdy, jak Mojżesz, sama byłaś z Panem
Na górze gromów, błyskawic i cudu,
Nowe się wzniosły ołtarze dla ludu: Badania — nad niezbadanem...
I dziś, gdy blaski rozświtu nam dnieją,
Duchy, zmęczone w walk krwawych przesycie,
Z wielką, z ostatnią rozpaczy nadzieją Pytają: co to jest życie?‘ Pdr.
Str.
104
w.
5
,bez drżenia‘ P1-4, PNU; ,zwątpienia‘ Pdr.
»
—
po w. 6:
,Kiedyż pochwycisz odwieczne i żywe
Ustawy bytu, których nic nie zmienia?