Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 105.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierś jej — to wulkan, jej oczy -
To zorza krwawa;
Przez śmierć do życia, grzmiąc, kroczy,
Przez gwałt — do prawa.
Dłońmi własnemi rozrywa
Pąki przyszłości
I na dzień biały dobywa
Kwiaty ludzkości.
Wre, milcząc, i tajemnicze
Roznieca żary,
A gdy odsłoni oblicze,
Świat trzeszczy stary.
Jady krzywd zbiera i mierzy
I pije, blada...
Aż gdy godzina uderzy,
Piorunem spada.
Walczy i pragnie i płonie,
Duchami miota
I chodzi w ogniów koronie —
Burza-tęsknota.

W wygasłe wpatrzona światy,
W gwiazdy strącone,
Na piersiach zeschłe ma kwiaty,
Z dumań zasłonę.
Zliczyła wszystkie mogiły,
Wszystkie ofiary...
Do walki brakło jej siły,
Celu i wiary.
Co ziemskie, rzuciła ziemi;
Dziś z sercem zgasłem,
Oczyma patrzy cichemi
Za wiecznem hasłem.
Groby miłością oplata,
Jak gniazdo puchem;
Na świecie, lecz nie ze świata,
Cieniem jest, duchem...