Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 410.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Trzy dni nie przeszło, a w porcie zawrzało
Od kup podlaskich, co ciągły ze świata
Wozem a pieszo, jako kogo tam stało.
Nie tak więc owa czereda skrzydlata
Powrotnych czajek, gdy słońce dogrzało,
Ciągnie i z dechem wiatrowym polata,
Jako ten naród przez lądy i wody
Ciągnął za onym podmuchem swobody.

Małomówiący był lud i ponury,
Znać przeznał złego moc, zaparł się w sobie
I milczał. A gdy odezwał się który,
To jakby żywą ranę miał w wątrobie.
Znać, że na niego waliły się góry,
Że był skrzywdzony w wszelakim sposobie,
Zaś teraz nosił pochyło te bary,
Jako więc ziemny proch zdeptany, szary.

Były tam oczy, jako lodu bryły,
Były tam twarze, jakby młotem kute,
Serca krwią zaszłe i tętniące żyły,
Pięście zatwardłe w sęk i słowa lute.
Był naród, który dobył z siebie siły
Śmiertelnej, wydał swą najwyższą nutę,
A z wszystkich piersi bił, skroś grubej koży
Ochfiarowany duch, baranek Boży.

Jak cicho przyszli, tak cicho posiedli
Na brzeg, podobni owej siwej trzodzie...
Niewiasty śniade, by szyszki na jedli,
Drobne, zawiędłe były w swej urodzie.
Ogniów nie kładli, poswarków nie wiedli,
O suchym chlebie trwając i o wodzie.
Jeśli w nas pęd był, to w nich — moc i trwanie.
Z za Buga byli, sami Zabużanie.
....................