Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 399.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Młoda, jak żeby szła po procesyi,
Przed Jegomością, przy samym baldachu,
Taki puściła welun, a spodnice
Wloką się za nią, by ogon indyce.

Ta gdzieżby dawniej! Przecie ty w gorsecie
Szła mi do ślubu, jak łątka... Co, stara?
Wianek ruciany, przewity we kwiecie,
A u warkocza wstęg jasnych — niemiara!
Na okoliczność[1] ślub głośny był przecie...
Od światła aże jarzyła się fara.
A wenikrator[2] ciągnął organista
Jak miech! Złotych coś kosztowało trzysta».

Westchnął. — «Dziś nowa moda i postawa.
Już dzieci pójdą tu Portugalczyki...
A co ród u nas rodowi podawa,
To za obyczaj będą miały dziki.» —
Mówił, a drogą nisła się kurzawa,
Polatywały weselne okrzyki,
A młodzież uchem łowiła i okiem
Pył, turkot, tętent, aż dzień zaczął mrokiem

Zachodzić. I mnie mroczno było w duszy,
Jak człeku, który coś miłego traci,
Gdy mu się złoty pierścień zawieruszy,
Przysiężny pierścień, co go miał od braci.
Jak dziki gołąb, coś mi w sercu gruszy,
Coś piersi porze u lewej połaci...
Wtem pojrzę, wraca Bandys i Zatrata,
A z nimi jakichś dwóch obcych ze świata.

Szli śpiesznie, ostro machając po boku
Rękoma, jak łódź, gdy ją pędzą wiosła,
A słowa, rwane od prędkiego kroku,
Co nieco cichość powietrzna mi niosła.

  1. Okoliczność — okolica.
  2. Przypis własny Wikiźródeł WenikratorVeni Creator, hymn do Ducha Świętego śpiewany m. in. podczas ślubów.