Kiedy poczuje, żeś znowu mu danem,
Łzami cię wita i zgiętem kolanem!
................
A na świat padła mgła. Nie ta, co błonie
Nadbużne siwym tumanem nakrywa,
Że gdzie nie pojrzysz, świat cały ci tonie
W rusałecznego[1] srebrzystość przędziwa...
A tu niewidne kędyś zarżą konie,
Gdzieś wyobłęczy się zsierszała[2] grzywa
Spętanych łosząt[3], gdzieś trędzla zabrząka,
Gdzieś łąk tych słychać bębenistę, bąka...
A w trawy idzie kosiarz, a przez bary
Kosa mu błyska skroś mętnej srężogi;
Jak w wodę, tak brnie w tumanów opary,
Jak zwid, przepada w tem morzu bez drogi.
Przed nim się kaczor rwie ponad wyżary[4],
Z oparzeliska wrzask nurów się srogi
Ponosi, zaczem padają zwysoka
Rybitwy kulą na wód cichych oka.
Gdzieś głucho puknie strzał, gdzieś w oczerecie[5]
Zaskomli wyżeł, utnie, znów zaszczeka...
A wszystko, jakby w urzeczonym świecie,
Jakby przywiane z wielkiego daleka...
Idziesz, nie czujesz ziemi: tak coś rwie cię,
Tak cię gdzieś dusza ponosi, ucieka,
Het, het, za rzekę, za Bug, kędy bory
Stoją, odziane w żałosne kolory.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 371.jpg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.