Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 272.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A i to rzeczy są niewymówione,
Jakie tam z siebie farby, jakie blaski
Świat dawa! Jaką tam nosi koronę
Kwiat, w jakie ptactwo malowane kraski![1]
Chciałbyś powiadać, alić słowa one
Z dziwu ci stają wprzecz. Bo z jakiej faski[2]
Zaczniesz, znać zaraz, że się twoja mowa
Nie tu rodziła, że jej to rzecz nowa.

Lecz my, śpieszący, ile w kościach ducha,
Wpółgłusi, szliśmy na wszystko, wpółślepi,
Rzeki się dzierżąc sinego rańtucha,
Jak dziecko, kiedy pilno się uczepi
Matczynej świtki. Więc ta zawierucha
Blasków, farb, głosów, z których tam Bóg lepi
Te światy, płonnie mijały przed nami,
Jak sen, co niby jest, a niby mami.

Dziwo, bo dziwo! Alić nas ni grzeje
Ni ziębi w one serca truchlejące...
A każdy w sobie ma taką zawieję
Łez, że jak przez mgłę, tak patrzy w to słońce.
— Otwórzcież nam się, dalekie wierzeje
Miłej krainy! Przybądźcież nam, gońce
Wschodowej zorzy! Wy, morskie tchy słone,
Przybądźcie, nieście nas w ojczystą stronę!



VII.


A już się bliżył kres. Już się z oddali
Cości załyśnie, to cości zasini,
Już się gdzieś światło znienacka zapali,
Już takiej dokół nic czujem pustyni.

  1. Kraska — krasa, ozdoba.
  2. ...z jakiej faski — z jakiej beczki.