Lecz tu, nie poszło sprawą[1] tak, od słowa,
Ledwie stanęło, już dzielą się w dwoje,
Już każda głowy dostaje połowa,
Już nóg, już ramion, już ręce ma swoje,
Już inszym głosem każda gada głowa...
A kiedy jeszcze w pośrodku tak stoję,
Nuż one znów się rozszczepiać na częście...
Więc zaklnę, plunę wbok i ścisnę pięście.
Jak niedoschniętą chłop kopicę siana
Widłami rankiem rozrzuci po łące,
Tak się i nasza drużyna zebrana
Rozbiła w kopki zosobna stojące.
Już każda swego dostała hetmana,
Już z każdej lecą te głosy szumiące,
Już iść gotowa pod własną buławą,
Już rozum własny ma i własne prawo.
Ale Horodziej, oburącz oparty
Na wielkiej berli[2], wyciętej z dębiny,
W pielgrzymskiej guni swojej czynił warty,
Nad głowy ludzkie patrzący w bór siny.
Na górce sterczał i nad niż otwarty
Widny był, nakształt zatkniętej brożyny[3],
Do której znów chłop, ująwszy grablicę[4],
Kopek nagarnie i zrobi kopicę.
...................
Od Niemców kolej poszła. Stoją ławą
Z dziećmi, z betami, z Niemkami swojemi,
Nie zamąceni bynajmniej tą sprawą.
Torby, toboły przy nogach na ziemi,
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 165.jpg
Wygląd
Ta strona została przepisana.