Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 158.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VI.


W świat! Naprzód! Dalej! I nam też pociecha
Ona zadniała, przez wszystkich żądana;
I my też w sobie poczuli już echa
Klekocącego nadziei bociana!
Już ściele nam się droga i uśmiecha,
Wznoszą się głowy, prostują kolana,
A serca biją radosnym trzepotem,
Jak pszczoły przed tym wiosennym oblotem.

W świat! Dalej! Naprzód! Już kamień położym
Na tej przestrachów i smutków pustyni,
Gdzie pod piorunem i gniewem my Bożym
Stali! Już dla nas błękitna się czyni
Droga, którą stąd pójdziem, a otworzym
Ten żywot nowy, i niebo już sini
Gwiazdą się modrą, co idąc poprzedzie,
Te wędrowniki na wyraj powiedzie.

Więc jak żórawie, gdy w pióra szumiące
Uderzyć mają i w bujne te loty[1],
Wiece wpierw głośne sprawują na łące
I w klucze wiążą powietrzne swe roty,
Krzyk wypuszczając pod zorze grające[2],
Pod zachód nieba rumiany, a złoty:
Tak my tam onej zbierali się pory,
Gwarne porady czyniąc i klangory.

Od komisyi, co siedzi gdzieś w Ryjo[3],
Pisanie przyszło, by obierać stany;
Więc się z myślami różnie chłopy biją,
Obsiadłszy ławy od ściany do ściany,

  1. Loty — skrzydła.
  2. ...grające — mieniące się różnemi kolorami.
  3. Rio de Janeiro — stolica Brazylji.