Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 147.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I zanim strażnik przytrzymać go zdoła,
Ostatnim marszem za progi gdzieś kroczy.
— «Raz, dwa... Raz» — liczy; wtem chwieje się, bladnie,
I z suchym trzaskiem czaszki wtył upadnie.

A kiedy poległ tak, i gdy tak leży
Rozkrzyżowany pod nieba błękitem,
A wąs mu mleczny, jak wiecha się jeży
Na licu, kulą u szczęki przebitem,
Nagle go słońce w pierś martwą uderzy,
I promień kładzie na sercu odkrytem,
I błyszczy, w one ostatnie momenty,
Jak krzyż, po bitwie, przez wodza przypięty.
...................

Ale nie wszyscy mieli śmierć tak cudną,
Jako ten żołnierz. Dla inszych się w kata
Z żeńca mieniła, co ręką swą brudną
Wpierw cię zbezcześci, nim zgładzi ze świata.
Więc się, jak kłody, staczali w rów żmudno,
Nie jak ptak, który na wolność wylata;
Bez onych zadrgań jasnych i trzepotów
Ducha, co w drogi wieczyste już gotów.

I byłoby to wpadało, jak trzody
Pomorkiem tknięte, w te skony bydlęce,
Tylko że ich tam, czy stary czy młody,
Cieszyła w trudnych terminach i w męce
Staruszka owa z nadbużnej zagrody.
Temu w krzyż złoży stygnące już ręce,
Tem szkaplerzem śmiertelny pot zetrze,
Nad tym od pokus obżegna powietrze.

A iż nic do niej przystępu nie miały
Tchy zaraźliwe, co w siebie je brała,
Chłopi ją «Świętą z nad Buga» przezwały,
I ta się nazwa już przy niej została.