Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 43.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdzieś — gdzie warczy historja niespokojnych maszyn,
a których szum złowrogi teraźniejszość straszy,
gdzieś — przed rzeczywistością realną i chlebną
może poznałbyś wreszcie własną niepotrzebność.
Tutaj takiej się wiary nigdy nie doczekasz.
Tutaj — dłoń spracowana prostego człowieka
nie poszuka twej biednej, niepotrzebnej dłoni.
— Oczekujmy — w mistycznej, zadymionej toni
poniosą nas — pod sufit skłębione opary.
Gdzieś za nami w tryumfie poniosą sztandary,
krzyk runie w zimne tafle i łoskot wybuchów
na nas — smutne postaci, zastygłe w bezruchu.
Ledwie czołem o szyby stukniemy jak ryby,
rozłożą się nad nami stolikowe grzyby,
i tak będziemy mijać w samotnej niewierze.
Sceptycznie, drwiąco, władczo patrzą w nas kelnerzy.

Pomyślimy, szepniemy, że jeszcze za wcześnie,
prześpimy się z kimś, razem zbudzimy się we śnie...
Sen, sen się na nas kładzie. Na zawsze pobici
w sześcianie lśniących tafli przesypiamy życie.
Co nocy wschód nas łudzi jutrzenką różową,
i znowu w dni codzienne zapadamy z głową.
A zewsząd tylko wieści, straszne wieści płyną:
— cyfry, zwycięstwa, klęski...
Pod senną godziną,
za lasami literek, górami papieru,
rzekami kawy dymi Kawiarnia Blagierów,
i małe, ciasne myśli w wielkich mózgach płodzi...
AŻ ZMYJE JĄ I ZNISZCZY DZIEŃ LUDZKICH NARODZIN.