Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 36.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by spotkać się nad nami w rozmodlonej wierze
z Ormiańskiego kościoła dwuiglicą wieżyc,
wysoko.
I jest rzeka głęboko pod ziemią,
w rzeczce zmarłe odpadki, szkło, papiery drzemią
i biją w czarne kraty błyszczące i białe.
Rzeczkę wiercą głęboko rurami kanały,
spływają w tańcu nocy oszalałe szczury.
Rzeczkę ujęto mocno w betonowe mury,
w cieniach wiecznych i mroku pod miastem przepływa.
— Tu żyje moje miasto wielkie i — prawdziwe.

Tutaj chłopcy przedmieścia za murami Lwowa
zbierają się pod miasta kiszką odchodową,
przy betonowym stropie, wielką i odkrytą,
śpiewają o Białoniu i jego bandytach,
noc spędzoną w cegielniach mając na powiekach.
Stamtąd brudna i wolna debuszuje rzeka
i czarnym szumem klei zmęczone powieki.
Jak przekleństwa wrą nurty umęczonej rzeki...



— Płyń, wodo z brzucha miasta, czarna i cierpliwa.
Wiele jest rzek na ziemi. Pełtew się nazywasz.
Za długo pełna jesteś tajemnic i zbrodni.
Z twoich ciemnych odmętów dobywają głodni
resztki warzyw cuchnących. Po kamyczkach skaczesz,
a jeszcze długo, długo nie będzie inaczej.
Jeszcze długo w ogródkach szczekać będą pieski,
a mieszczańskie córeczki w sukienkach niebieskich
powiewne i różowe, istotki półboskie
będą przed twym zapachem zatykały noski.
Jeszcze trwać musisz Styksem, kiszką odchodową.
— Aż, zdobędziesz się, rzeczko, na ogromną powódź.

Wylej się czarnem gardłem! Nad tobą jest przestrzeń.
Wysadź bruki naziemne, wystrzel na powietrze,