Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 34.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

RZEKA MEGO MIASTA


Miasto moje nocnego nie zażywa ruchu.
Zamiera po dziesiątej. W bawełnianym puchu
ciepłych mgieł, wpiętych w ostrość kominów i wieżyc
piersiami swych pagórków w czarne niebo mierzy,
jak patrycjuszów miasta nieprzystojna córa
czerwony miąższ piorunów zamknąć chce w swych murach
jak w biodrach. W tę noc letnią, pod piorunów warkot
przeciąga się, aż trzeszczą grzesznie drzewa parków.

Są wędrówki w te noce. Od krańca po kraniec,
ogrodów i zaułków zawiły różaniec,
kamienny kwadrat rynku, a potem z kwadratu
pętle, gwiazdy, rozgwiazdy, mrok ssie treść plakatów
stado cieni przemyka do starego rynku,
i mrok zachrapie głucho harmonjami szynków.
Brzmi piosenka przedmieścia. — Podeptać przedmieście,
za wiele tu tych domków w różach i agreście,
za wiele will, ganeczków, złych piesków na straży,
za wiele prostytutek...
Niech się niki nie waży
iść dalej — park się rozwarł i zawarł za nami,
a kto w cieniach przepadnie — przepadnie jak kamień.
Już twarz ciepła uderza w mur mgły, mur narasta...
— Jest takie miejsce w parku z widokiem na miasto.

W dole epos w skróceniu... W czyściutkich szpitalach
czarna pięść uderzeniem zbyt celnem powala,
rozrzuca w bok ramiona, dusi i unosi...
Gdzieindziej setki innych w napięciu rozkoszy