Na ciszę noc wymiata pod jasne latarnie
do dzwoniących muzyką, świetlistych kawiarni
spóźnionych Don Kichotów, gdzie smutno zakwita
uśmiech tych, których wierszy nigdy nikt nie czyta,
a pełnych snów łakomych, jako pod opoką,
on, Don Kichot Północy, pod Birbante Roccą
dziś witał niebo włoskie, a jutro — bulwary.
I im się w chciwych oczach ulepia ten Paryż,
a mglista noc tutejsza w paryską rozdwaja...
Im Polska jeszcze wiecznie w księżycach, ruczajach,
gdy w zakłamanych wierszach, urbopoematach
wiecznie oni są osią obcego im świata;
zapachami salonów, własną myślą struci
wiecznie się chcą w swych wierszach swym smutkiem narzucić;
z trwogą we Wschód wpatrzeni, z nadzieją na Zachód,
w jakże misternych pieśniach śpiewają swój zachód,
lafiryndy, ławeczki, jednonocne pary,
„tiule mgieł“...
— A w oddali wiruje ten Paryż,
ich Paryż. Urbanista napisze — motory!
Na Wschodzie nieustannie warkocą traktory...
Zadzwoniły kawiarnie głupiutką muzyką....
A On stoi i patrzy kamiennie z pomnika.
— O czem, o czem Ci marzyć na paryskim bruku,
wiecznie żywy, choć zmarły, skamieniały w ruchu.
Paryż Ci pod stopami mrowi się i kurczy.
— Znasz to? Tour d'Eiffel w niebie ostrzem bogoburczem,
jak niegdy pieśń... przed laty... I teraz ten Paryż
w pijanych stożkach świateł, kościoły i bary.
Mówią tu etranżerom przybyłym ze Wschodu:
„Entente cordiale“, poeta... „bratniego narodu“,
i czasem komuś z Polski, zwysoka przypomni,
że ktoś swój, w tym Paryżu zarobił na pomnik,
pozwala się zachłysnąć „dumie narodowej“!
Z ręką wytkniętą zawsze, prosto, ku Wschodowi.
Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 22.jpg
Ta strona została przepisana.