Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 21.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Śpi polska wieś spokojna, polska wieś wesoła
Na cmentarzykach wiejskich przelatują duchy,
na pułapie obrazki, pod pułapem muchy,
jest tak jak było kiedyś, — tak, Wojski Hreczecha,
ta sama na chałupie kokoszy się strzecha,
o świcie jęczą śpiewnie studzienne żurawie,
może nic długie lata nie działo się prawie;
przybyło much i czarnych fabryk w Żyrardowie.
— Czytajcie, gospodarzu: — „Ty jesteś jak zdrowie,
Ile cię cenić trzeba..." — wiatr wpływa przez szpary,
gasi lampę i cisza, znów cisza jest, stary.
— Cóż to, ty szepczesz dalej gorżkiemi wargami:
...,,Wśród takich pól, przed laty..." — umiesz to napamięć?

O roku ów, pędzący ze Wschodu obłoki!
Lud ciebie nazwie krwawym kryzysowym rokiem
i coraz bliższej wojny, uczony — rocznicą!

Wiatr pędzi chmury dymów nad lśniącą stolicą...
Chytre dzieci ulicy usta niespokojne
mięły w krzyku, śpiewając wydania wieczorne,
a gdzieś tam, pod ciężarem pięter i kamienic
śniła się komuś Litwa i lasy w zieleni;
wrzask własnych głodnych dzieci tu hałas zasłaniał
głuchym uszom i gwarny pogłos polowania,
potem sam prawie ujrzał i syty — uwierzył
w półmisków słodki zapach i pełnię talerzy,
gdy razem wokół stołu świetnego zasiedli
i zmarznięte kartofle milczkiem żwawo jedli.

W kościołach już posnęli kolorowi święci.
Schylili się nad książką zmęczeni studenci
i liczą w sennych myślach, ubierają w słowa
setki kroków od Zamku aż do Soplicowa,
Astronomję Wojskiego sprawdzają nieśmiele,
koligacą w Zaścianku mnogie parantele,
aż sen na oczy spływa — im — przyszłym doktorom,
pedagogom, magistrom, może — profesorom...