Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 16.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Napisano już wszystkie hołdownicze wiersze,
nazwano Cię Ostatnim, nazwano Cię — Pierwszym,
zostały nam obrazki w mieszczańskich mieszkaniach,
Twoje słowa i „wzory do naśladowania“...
— Patrz! Przed Tobą, ogromnym, za życia spiżowym
zaczynamy znów trudne, spiskowe rozmowy.
Ledwie przebrzmiały dźwięki żałobnej muzyki
spotykamy się oto pod Twoim pomnikiem
i tajemne wiedziemy szepty i pogwary,
przygotowując nowe na jutro ofiary.

Słuchaj tych słów, Umarły! — Nas blady Baryka
obudził takiej nocy. Był w łódzkich fabrykach,
był w kopalniach na Śląsku, był na bieda-szybach,
pod mostami na Wiśle, był w chłopskich sadybach,
glodny był i obdarty, długo opowiadał,
długi czas spędził z nami na tajnych naradach...

Mówił, że w chatach chłopskich kartofle bez soli
żarł, że z ludźmi na drogach umierał powoli,
że zupę ze skradzionych, zmarzniętych buraków
smakowali, a potem na bezpańskim szlaku
z psem o kość się podarli, a potem z innymi
spał zakopany w liściach w jednej długiej zimie,
złodziejskich patrjotków wymieniał nazwiska,
milczał z strasznego gniewu i zęby zaciskał.
Widział spasionych księży, głodujących chłopów,
dobywał z powojennych, zarosłych okopów
pociski pełne śmierci, szczątki po armatach...
Tak całą Polskę przeszedł. Szedł przez długie lata,
i tyle samo czasu przegnił w kryminale,
gdzie prześnił sen o szpadzie i o kapitale.
Wczoraj — kraty wyłamał i do nas się przedarł,
by znowu wyprowadzić — wszystkich — pod Belweder.

Lecz dom Twój znowu pusty od piwnic do pięter,
wszystko stoi jak dawniej, nietknięte i święte,
znów przed nami zamknięto nienawiść i miłość,
bo znowu Ciebie dla nas w tym domu nie było.