Strona:PL Ludzie i pomniki (Hollender) 15.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie! Marszową kolumną ogromną i dumną
za zwłokami zakwitły kontusze i pasy,
karabele w kościele podniosły się lasem,
jeszcze raz zardzewiałe szczęknęły dwururki
i w pokrwawionych strzępach zjawiły się burki,
i kosynierskie kosy podniosły się sztorcem
i chwiały się żałobnie przed żałobnym dworcem;
w leguńskich maciejówkach zakwitły jak kwiatki
kołpaki, rogatywki i konfederatki.
Za ułańskim szwadronem przy dźwiękach kapeli
zagrzechotał okropnie szczęk nagich piszczeli
i trupi zapach powiał, gdy w żałobną ciszę
wszedł zbrojny poczt pancernych panów towarzyszy.
Zaświeciła historja w pustych oczodołach
starą dumą szlachecką na kościanych czołach,
stuknęły w bruk kopyta, załkały kobiety,
a na końskich szkieletach szumiały szkielety.

Krwawe strzępy kontuszów purpurowych mości
zwisały jaśniepańsko z piszczeli i kości,
by od Twojego ciała odpędzały żywych.
Od trumny wydźwigniętej szedł chłód przeraźliwy,
wiatr świstał w pustych czaszkach i w piersiowych klatkach,
na gołych łbach jak dawniej — wąs, konfederatka,
w oczodołach czerń pusta i iskry ogniste
i znowu w oczodoły wiatr złowrogi świstał.
Płynęła trumna górnie przy błyskach karabel
z grzechotem i tętentem idąca na Wawel.

Tak za Tobą minione umarłe odeszło.
Nie wiedział nikt, że razem grzebaliśmy Przeszłość,
że nie tylko za Tobą zatrzaśnięto wieko,
że zamknięto tu razem kilka strasznych wieków.
Nareszcie opóźnionej pozwolono śmierci
położyć się Przeszłości Wawelem na piersi,
a na marach zawiesić i kir i aksamit
żałobny.
— Tak nareszcie zostaliśmy sami.